04-08-2020

O szukaniu dziury w całym

Tytuł dzisiejszego wpisu jest nieco przewrotny i proszę potraktować go z przymrużeniem oka, jako formę pewnej życzliwej uszczypliwości i niewinnego żartu. W końcu są wakacje, więc nie musimy być aż tak śmiertelnie poważni.

Wiele dają mi doświadczenia wspólnych chwil spędzonych z wami, użytkownikami Quana podczas naszych webinarowych spotkań. Tak się składa, że od poniedziałkowego poranka prowadzę ożywioną mailową dyskusję z człowiekiem nie do końca przekonanym o walorach takiego kulinarnego rozwiązania w swoim ogrodzie. Nasza dyskusja przebiega jednak w kulturalnej atmosferze w oparciu o racjonalne argumenty i zasadne pytania na które cierpliwie staram się odpowiadać. Jednym słowem dobre humory nas nie opuszczają. Mój adwersarz jest na tyle miły, iż zgodził się bym przebieg naszych rozważań opisał na blogu również dla was drodzy czytelnicy.

Zarzut 1 – Stal korten – brudzi i ogólnie ble…

Tak, to prawda, stal kortenowa potrafi wzbudzić skrajne emocje, od bezwarunkowej miłości po dozgonną nienawiść. Niemniej jednak biorąc pod uwagę jej niewątpliwe zalety użytkowe, zwłaszcza wytrzymałość, a co za tym idzie długowieczność warto się do niej jednak przekonać. Osobnik piszący do was te słowa jest na to najlepszym dowodem, na początku przygody z paleniskami kortenowymi mocno kręciłem nosem. Oczywiście w początkowej fazie jest ona uciążliwa i potrafi napsuć krwi, jednak z upływem czasu daje nam możliwość docenienia jej walorów również tych estetycznych. Warto zatem przetrwać kilkanaście miesięcy z podkładkami pod palenisko czy meble, dać jej szansę dojrzeć by potem przez długie lata cieszyć się jej obecnością. Więcej o stali korten znajdziesz tutaj

Zarzut 2 – Niebezpieczeństwo poparzeń (w tym dzieci)

Hmm, na takie zarzuty zwykle odpowiadam dość banalnie, dzieci są od tego, żeby je pilnować. Nie wyobrażam sobie by w domu zabrakło piekarnika, kuchni gazowej czy indukcyjnej, czajnika, noży oraz wielu innych sprzętów które generują potencjalne zagrożenia. Używamy ich na co dzień i nawet nie rozważamy by się ich pozbywać. Podobnie jest z urządzeniami w naszym ogrodzie. Poza tym akurat palenisko z racji swojej specyficznej budowy jest dość trudne do uzyskania bezpośredniego kontaktu, jego wklęsłości ograniczają możliwość dotknięcia, a wewnętrzna misa ogranicza jednak wysokość temperatury na obudowie. Ktoś powie, można położyć rękę na rozgrzanej płycie, hmm, no tak ale równie dobrze można wejść pod pędzący samochód czy wziąć w gołe ręce nagrzaną rączkę patelni. Moim zdaniem wystarczy zwykła racjonalna przezorność, logiczne myślenie i wytłumaczenie brzdącom, że to gorące. Jednym słowem dzień jak co dzień :)             

Zarzut 3 – Dużo roboty z drewnem

Jak mawiały nasze babcie bez pracy nie ma kołaczy, ale dziś w dobie dostępności produktów wszelakich również drewno możemy zakupić w odpowiednio porąbanych szczapach, choć akurat machanie siekierą dobrze wpływa na górne partie mięśni więc można wypracować rzeźbę;) tak czy inaczej uważam, że rozpalenie ognia w palenisku nie jest bardziej absorbujące niż rozpalenie grilla na węgiel drzewny, za to klimat i przyjemność nieporównywalna. Oczywiście w ostateczności, jeśli ktoś faktycznie nie ma czasu na takie zabawy może powinien rozważyć zakup paleniska gazowego?

Zarzut 4 – Nieporęczne przestawianie, jak to przestawić panie…

To prawda, quan to sprzęt dość ciężkiego kalibru, ale już w częściach nie powoduje specjalnych kłopotów z montażem i demontażem. Najcięższa jest płyta grzewcza, niemniej przypominam nieśmiało, iż filozofia jest taka, że montujemy go raz i na tym koniec. Nie ma potrzeby przestawiania go choćby po to by schować urządzenie na zimę. Tak czy inaczej jeśli ktoś koniecznie musi mieć możliwość przestawiania paleniska może na początku zamontować koła lub platformę jezdną, wtedy operacja ta nie nastręcza już najmniejszych problemów i wykonuje się ją jedną ręką.  

Zarzut 5 – Podczas deszczu mamy po imprezie

Też prawda, jednak imprezowanie w deszczu raczej ogólnie do najprzyjemniejszych nie należy niezależnie z jakim grillem mamy do czynienia. Opady atmosferyczne w zetknięciu z płytą powodują jej szybkie wychładzanie, a co za tym idzie raczej już nic na niej nie usmażymy. W instrukcji dokładnie stoi, że paleniska nie używa się w pomieszczeniach zamkniętych,  jednak moje doświadczenia pokazują, że można umieścić palenisko pod zadaszeniem. Należy wszakże spełnić pewne warunki: po primo będzie one ( to zadaszenie) dość wysoko nad paleniskiem, po secundo wszystkie przestrzenie boczne będą otwarte i będzie zapewniony przewiew. Nie muszę chyba pisać, iż w trakcie procesu spalania wydzielają się substancje szkodliwe dla naszego zdrowia, więc odcięcie dostępu powietrza pod wiatą może okazać się tragiczne w skutkach. Jakkolwiek warto zawsze kontrolować temperaturę nad paleniskiem. Zupełnie inna sytuacja gdy pod dachem zamontowany mamy okap z otworem kominowym, wtedy możemy hasać z quanem do woli.

Zarzut 6 - Czarna stal może się porysować – przecież to tylko farba…

Jak każde urządzenie tego typu, quan jest sprzętem użytkowym, nie jest sprzedawany jako obiekt muzealny do podziwiania ;) a już zupełnie poważnie pisząc, tak, oczywiście, nikt nie będzie układał drewna w białych rękawiczkach z zegarmistrzowską precyzją, raczej odbywa się to zwykle w pośpiechu i bez zwracania uwagi na detale, ale nie przesadzałbym z tym pedantycznym podejściem do tej kwestii, nawet jeśli pojawi się jedna czy kilka rys, można je spolerować lub po kilku latach użytkowania odrestaurować np. Farbą w sprayu. Zresztą widziałem niejedno urządzenie w kolorze carbon po jednym czy dwóch sezonach w ogrodzie w stanie niemal fabrycznym. Ale jak najbardziej jestem ciekaw spostrzeżeń użytkowników quana w tym kolorze. Proszę pisać w komentarzach.